Tak..., jak już mówiłam, ambitna jestem i spróbowałam podjąć to wyzwanie :D
Reina: " O, coś leży" ...
Pierwsza przymiarka.... i pierwsze poprawki na dzień dobry :), Reina mi trochę zmalała przy tym manekinie, więc na dzień dobry manekinowi skróciłam nogi i odjęłam mu wzrostu :)
Lepiej, ale ramiona były jeszcze do poprawki...
kształt został mniej więcej zaakceptowany, więc zaczęłam obkładać druciki masą, która już przy bryczesach doprowadzała mnie do białej gorączki, była niemiłosiernie twarda, kruszyła się, zero plastyczności ;/
Nie poddałam się i przywdziałam manekinowi kozaczki :)
a następnie, u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej ;), załozyłam mu krótki czarny fraczek konkursowy z plastronem, potem włożyłam mu rękawiczki i wykończona, z obolałymi rękoma, zakończyłam swoją twórczą pracę. Wysłałam manekina na małą sesję...
Ale nie wiem czy go dokończe, widzę wiele wad no i głowa to największy ze wszystkich problemów :). Na razie posiedzi na Nieblo, aż mi opuchlizna z rąk zejdzie i zapał wróci ;), nie zalejcie mnie tylko krytyką ;D, chyba, że konstruktywną, zawierającą podpowiedzi, co zrobić i jak zrobić, żeby to lepiej w przyszłości zrobić ;).